Tarta z cukinią i fetą, czyli kiedy mniej znaczy więcej

Za parę miesięcy zmienię adres, a co za tym idzie – kuchnię. Duża, duża zmiana i duży, duży stół, który dołączy do rodziny. Mam jednak ogromny sentyment do obecnego domu, w którym chyba do perfekcji opanowałam technologię gotowania w miniprzestrzeni. Przy tym rodzaju tarty wspięłam się na wyżyny sprytu i uznajmy, że głównie z braku miejsca, a nie z czystego lenistwa.

Otóż, sprawa jest prosta – nie układam ciasta w formie ani nie szykuję śmietanowego nadzienia, rozwałkowuję ciasto od razu na blasze do pieczenia i rozkładam składniki jeden na drugim. Jeśli macie gdzie postawić garnek z cukinią i blachę właśnie – jesteście ustawieni.

 Składniki (na około 6 porcji – zależy, jak długo chce Ci się rozwałkowywać ciasto):

Ciasto:
250g mąki pszennej
180g masła – zimnego, pokrojonego w kostki
2 szczypty soli
1 łyżeczka cukru
1 jajko
6 łyżek mleka

Nadzienie:
1 średniej wielkości cukinia
5 łyżek tapenady pomidorowej (stoi często przy pesto w sklepach)
1 czerwona cebula
1 opakowanie fety (ok. 180g)
słodka papryka w proszku
sól
pieprz
oliwa

1. Wymieszaj składniki na ciasto – najpierw połącz mąkę, sól, cukier i zimne masło aż do uzyskania grudek. Następnie dodaj jajko i zimne mleko i mieszaj dalej do uzyskania jednorodnej masy. Wyręczam się mikserem, jednak ręcznie jest to oczywiście też proste. Owiń gotowe ciasto folią spożywczą i odstaw do lodówki na minimum pół godziny.
UWAGA: gorąco polecam przygotowanie większej ilości ciasta do zamrożenia. Za jednym razem zrób ciasto z podwojonej ilości składników i zamroź połowę – będzie Ci służyć w czasach kryzysowych 😉

2. Pokrój cukinię na cienkie plasterki i wrzuć na 3 minuty do wrzącej, osolonej wody. Następnie wylej wodę, wlek zimną,  ponownie odcedź cukinię i odstaw na bok.

3. Wyłóż blachę papierem do pieczenia i rozwałkuj na niej schłodzone ciasto. Wałkuj aż do uzyskania cienkiej, równomiernej warstwy ciasta o owalnym kształcie.

4. Ponakłuwaj ciasto widelcem, posmaruj spód tapenadą, zostawiając trochę miejsca wolnego na bokach, które później możesz zawinąć.

5. Na koniec – układaj warstwami cukinię i drobno posiekaną cebulę. Posyp odrobiną czerwonej papryki, solą, pieprzem. Na koniec rozrzuć pokrzuszoną fetę i polej wszystko delikatnie oliwą.

6. Zawiń lekko boki tarty jeśli lubisz, kiedy są grubsze i chrupiące. Jako że w tarcie nie ma płynnych składników, ten element możesz też pominąć 🙂

7. Piecz tartę w temperaturze 180 stopni przez około 40 minut.

Smacznego!

Sałatka grecka, czyli o rosnącym szacunku do warzyw

Poszukiwanie smacznej, bezmięsnej sałatki jest dla mnie trochę jak polowanie na dokumenty w komodzie – frustrujące i w dziewięciu przypadkach na dziesięc – bezowocne. I kończy się jakimś smutnym kompromisem – posypuję taki twór dodatkową porcją czerwonej fasoli, licząc, że być może chociaż moja sylwetka wyniesie z tej sytuacji jakieś korzyści.

Ale ale, święta kościelne i zamknięte sklepy sprowadzają czasami błogosławieństwo w nieoczywistej postaci. W środę zapomniałam kupić tuńczyka i zostałam sam na sam z warzywami. Efekt – sałatka grecka bez mięsa i poczucia klęski!

Dumna jestem niesłychanie i polecam Wam ten przepis jako bazę sałatkową do rozmaitych kombinacji. Kluczem jest dodanie sałaty w ostatnim momencie, aby pozwolić wszystkim składnikom dobrze się połączyć. Ale podejrzewam, że każda osoba czytająca ten post ma większą sałatkową wiedzę niż ja, więc nie będę się zbytnio wymądrzać. Po prostu obczajcie przepis 🙂

Składniki (na dwie duże porcje):

1 dojrzałe awokado
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżeczka suszonego oregano
1/2 małej czerwonej cebuli
4 pomidory
garść czarnych oliwek
1 niewielka główka sałaty
150g fety

2 łyżki octu z czerwonego wina
3 łyżki oliwy
sól i pieprz

1. Wydrąż awokado i podziel na niewielkie kawałki. Wrzuć do dużej miski. Zalej je łyżką soku z cytryny i przemieszaj.

2. Do miski dorzuć oregano i trzy łyżki oliwy, a następnie sól i pieprz do smaku. Ponownie przemieszaj.

3. Pokrój cebulę na cienkie paseczki, wrzuć do mniejszej miski i zalej octem. Tutaj też dodaj sól i pieprz do smaku.

4. Pokrój pomidory i oliwki – wrzuć oba składniki do miski z awokado. Wymieszaj.

5. Porozrywaj liście sałaty na drobniejsze kawałki i dodaj do awokado, pomidorów i oliwek. Delikatnie wymieszaj, na koniec dodaj cebulę w occie i przemieszaj ostatni raz. Przed podaniem posyp sałatkę pokrojoną fetą.

Smacznego!

 

Sałatka z ciecierzycą i fetą na chlebkach pita, czyli saga o zdrowej diecie, vol.786

Moje regularne relacje z kolejnego podejścia do Poważnego Traktowania Siłowni mogą już nudzić moich najbliższych, jednak nie zmienia to niestety faktu, że dość dużo czasu zajmuje mi ostatnio powracanie do dobrej formy i knucie na jego temat.

Jednocześnie z wielką przyjemnością za wszelkie trudności w utrzymaniu postanowień winię tych, którzy inaugurują wypady do restauracji, dostarczają mi do biurka batoniki Milky Way czy proponują zakup chrupiącej bagietki w drodze powrotnej z siłowni. I piszę to bez cienia sarkazmu – nie potrafię być szczęśliwa bez któregokolwiek z tych elementów, bo przede wszystkim wiążą się one z ludźmi, którzy mnie otaczają i którzy stanowią bazę dla mojej codzienności. A że wszyscy kochamy jedzenie, no cóż. Jesteśmy po prostu świetnie dopasowani i to powinien być zawsze powód do radości, a nie frustracji.

Dlatego też nie zamierzam karać się za okazjonalną bagietkę czy batonika, a jedynie zapewnić sobie zdrowsze “rozgrzeszacze”, jak ta sałatka z ciecierzycy z ukochaną fetą. Bezkompromisowo zdrowa i sycąca. Dla każdego poszukiwacza smacznych, zdrowych dań – totalny must have, jak to mówią na mieście.

Składniki (na 4 niewielkie lub 2 duże porcje):

2 płaskie i duże chlebki pita
1/2 łyżeczki papryki
4 łyżki oliwy z oliwek
1 czerwona cebula
2 ząbki czosnku
400g osączonej ciecierzycy z puszki
2 łyżki soku z cytryny
150g sera feta
sól i pieprz do smaku

1. Przekrój chlebki pita wzdłuż (jak na kanapki) i wysmaruj oliwą wymieszaną z papryką (wykorzystaj dwie łyżki oliwy). Piecz je w piekarniku nagrzanym do 180 stopni do momentu, aż będą zarumienione. W tym czasie przygotuj sałatkę..

2. Nagrzej patelnię z dwoma łyżkami oliwy. Pokrój cebulę na drobne plastry i smaż przez około 6 minut. Następnie dodaj posiekany czosnek, smażąc razem z cebulką przez kolejną minutę. Na koniec dodaj ciecierzycę, polej sokiem z cytryny i dopraw solą i pieprzem. Podgrzewaj na średnim ogniu przez kilka minut.

3. Przełóż sałatkę do miski i odstaw na chwilę do lekkiego wystygnięcia. Posyp pokruszoną połową fety i wymieszaj. Resztę fety nakładaj już na chlebki pita. Możesz je połamać na drobniejsze kromki i potraktować jak grzanki rzucone na sałatkę lub robić po prostu kanapki, nakładając sałatkę i fetę na chlebki.

Smacznego!

Pizza z fetą i suszonymi pomidorami, czyli jak zmieniałam zdanie


Nowy rok zaczynam od retrospekcji jednego z sąsiedzkich spotkań, z którego pochodzi także crème brûlée. Przygotowanie pizzy po raz pierwszy w życiu mogłabym w pewnym stopniu potraktować jako metafora moich przejść w 2010 roku. Przed wieloma z nich (i przed domową pizzą, oczywiście) broniłam się rękami i nogami. Nie wszystko wyszło tak, jak planowałam. Ale efekt końcowy był lepszy i bardziej wyjątkowy niż kiedykolwiek mogłabym sobie wyobrazić. Sprowadzanie podsumowania minionego roku do jedzenia może nie jest zbyt ambitne, ale przekaz jest prosty – nigdy nie mów nigdy.

Do niedawna broniłam świętości pizzy restauracyjnej. Uznawałam, że pizzy samodzielnie po prostu robić nie warto, bo nie osiągnie się nigdy zadowalającego poziomu przy jednoczesnym zachowaniu spokoju i energii. Ale człowiek uczy się przez całe życie. Do domowej pizzy poprowadziła mnie desperacja. Musiałyśmy z Karolą przygotować coś typowego dla kraju, z którego pochodzi kupione przez nas wino. To był wymóg tego spotkania i serio, nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko z moją kreatywnością. Walcząc z czasem, wygrała pizza, bo uznałyśmy, że psując to danie (przy jednoczesnym ogromnym ryzyku związanym z crème brûlée), najłatwiej będzie je uratować zamawiając jej odpowiednik w Pizza Hut.

No i stało się. Pokochałam domowe robienie pizzy. Za nieskończone możliwości w dobieraniu składników. Za jej prostotę. I za to, że mam przed sobą jeszcze dużo pracy w rozwijaniu mojej pozytywnej relacji z drożdżami. Nie ma to jak porządne wyzwanie na 2011.

Składniki (na 1 średniej wielkości pizzę):


Ciasto:
250g mąki pszennej
1 kopiasta łyżeczka drożdży w proszku
1/2 łyżeczki soli
około 150ml ciepłej wody
2 łyżki oliwy

Sos i dodatki (tutaj podaję naprawdę subiektywnie):
Puszka krojonych pomidorów
szczypta oregano
200g fety
garść suszonych pomidorów
świeża bazylia
świeża czerwona papryka

1. Przygotuj ciasto, łącząc mąkę, drożdże i sól. Dodawaj ciepłą wodę i oliwę ugniatając masę. Uformuj kulę z ciasta – jeśli to konieczne, możesz dodać więcej wody.

2. Gotową, zbitą kulę z ciasta włóż do naoliwionej miski – poobracaj się parę razy, żeby całe natłuścić. Przykryj miskę folią spożywczą i odstaw w ciepłe miejsce na około godzinę, aż ciasto podwoi swoją objętość.

3. Przygotuj sos, mieszając posiekane pomidory z puszki z oregano, ewentualnie solą i pieprzem. Nie przesadzałam z przyprawianiem sosu, pamiętając, jak słona jest feta, ale jego intensywność zależy od dodatków, jakie wybierzesz.

4. Pougniataj ciasto naoliwionymi rękami, a następnie rozwałkuj je na formie w dowolny kształt. Ważne, żeby ciasto było możliwie jak najcieńsze, ale zostaw oczywiście trochę grubsze boki.

5. Posmaruj ciasto sosem, wrzuć pokruszoną fetę, suszone pomidory i paprykę. Piecz w piekarniku nagrzanym do 240 stopni przez około 20 minut, jednak ten czas naprawdę może się różnić zależnie od rodzaju i wielkości piekarnika – przyglądaj się więc swojej pizzy na bieżąco.

6. Podawaj ze świeżymi listkami bazylii.

Smacznego!


Krewetki z fetą i pomidorami, czyli gdzie jest granica rozsądku

Krewetkowych historii ciąg dalszy. Wyznaczanie sobie granic nie jest moją mocną stroną, co udowadniają nie tylko bardziej dramatyczne zakręty życiowe, ale także spis przygotowywanych dań. Jak już okazuje się, że krewetki są super, to po co zatrzymywać się na jednym opakowaniu. Jeśli już piec mufiny, to dlaczego musi to być tylko jedna blacha. A jeśli decyduję się kupić orzeszki piniowe, to po co zatrzymywać się na ilości, która nie zrujnuje mojego budżetu. Ten ostatni przypadek to jedna z bardziej kompromitujących historii ostatnich lat, więc pozwolę sobie ograniczyć ją tylko do prostego, zbiorczego wniosku: nie znam granic. 
Dlatego też obecnie dzielnie wykorzystuję pokłady krewetek, co sprawia mi oczywiście ogromną przyjemność. Idziemy w kierunku równie prostym, jednak tym razem z wykorzystaniem piekarnika. Przepis pochodzi z Kuchni, z sekcji “5 składników”, co w porównaniu z resztą magazynu powinno się chyba rozumieć jako sekcję “5, bo nie ogarniesz nic więcej na tym etapie”. Ale po pierwsze: nauczyłam się celebrować mój brak fachu, a po drugie: kto by się martwił brakiem wyrafinowania w przepisie, kiedy w tak banalny sposób można się po prostu uszczęśliwić. 

Składniki (na 2 porcje):
500 – 600g średnich krewetek (mrożonych, gotowanych)
4 dymki
150g pokruszonej fety
500-600g obranych i pokrojonych w kostkę pomidorów
2 ząbki czosnku
oliwa, sól, pieprz
1. Na patelni, na rozgrzanej oliwie zeszklij posiekane drobno dymki i czosnek.
2. Dodaj pomidory na patelnię i zagotuj. Mieszaj je, aż sok odparuje i zacznie powstawać gęsty sos. Przypraw wszystko solą i pieprzem. Jeśli po około 4 minutach nadal pomidory będą zbyt płynne, odlej część wody z patelni. 
3. Kiedy otrzymasz już gęstą miksturę, dodaj rozmrożone krewetki. Następnie wszystko przerzuć do żaroodpornego naczynia i przykryj pokruszoną fetą. Nie musisz dbać o regularnie pokrojone kostki sera, wystarczy go rozdrobnić.
4. Wstaw naczynie do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piecz przez 5-10 minut. Czas zależy od tego, jak dobrze udało Ci się wcześniej rozmrozić krewetki. Danie jest gotowe, kiedy ser na wierzchu zacznie się rumienić.
Smacznego!
Posted by Picasa